NIEDZIELA
19 / 2004
Ratowanie pogańskiej
Europy
Stokrotny plon z jego
przelanej krwi
Kazanie z Nieszporów ku czci
św. Wojciecha Gniezno, 24 kwietnia 2004 r.
Bp Stanisław Wielgus
Kult św. Wojciecha
Już 1007 lat minęło od
męczeńskiej śmierci św. Wojciecha, a mimo to jego kult pozostaje w
świadomości polskiego narodu ciągle żywy, co więcej w ostatnich kilkunastu
latach wyraźnie przybiera na znaczeniu. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że
dzięki Kościołowi gnieźnieńskiemu tak uroczyście mogliśmy obchodzić
milenijny jubileusz śmierci tego wielkiego Świętego oraz jubileusz
związanego z jego osobą słynnego zjazdu gnieźnieńskiego, ale zwłaszcza
dlatego, że całe życie i dzieło św. Wojciecha, tak nierozerwalnie związanego
z dziejami Polski i kilku innych krajów Europy Środkowej, wyraża uniwersalne
wartości duchowe, które przez dwa tysiąclecia kształtowały i jednoczyły
najważniejsze elementy kultury europejskiej, a także wyrażały jej
chrześcijańskiego, zrodzonego z Ewangelii ducha.
Zwornik Europy
Świadomość wagi
reprezentowanych przez św. Wojciecha wartości, jego głęboko chrześcijańskiej
postawy, ma dla nas szczególne znaczenie teraz, w momencie ważnego aktu
jednoczenia się Europy. Przed tysiącem lat postać św. Wojciecha połączyła
Europejczyków. U jego grobu spotkali się i zaprzyjaźnili ze sobą cesarz Otto
III i Bolesław Chrobry. Nasze narody i ich władcy spotkali się wówczas
przede wszystkim na płaszczyźnie duchowej. W tym sensie św. Wojciech jest
promotorem jedności europejskiej także dziś. Jedność Europy będzie bowiem
rzeczywista i przyniesie wszechstronny rozwój wszystkim Europejczykom tylko
wówczas, gdy będzie budowana na prastarych europejskich wartościach
duchowych. Europa ma bowiem swoją tożsamość i swojego ducha, który różni ją
od innych cywilizacji.
Na kształtowanie się każdej cywilizacji decydujący wpływ miały zawsze
religie, wyznawane przez określone ludy i narody. W kształtowaniu się
cywilizacji europejskiej taką rolę odegrało i nadal odgrywa chrześcijaństwo,
niezależnie od tego, że niektórzy ludzie żyjący w jego kręgu nie wierzyli i
nie wierzą po chrześcijańsku. Ujął to pięknie znany francuski historyk
Braudel, który powiedział, że Europejczyk, nawet jeśli jest ateistą, to nosi
w sobie etykę i sposób postrzegania świata, które mają głębokie
zakorzenienie w tradycji chrześcijańskiej. I nadal jest on z pochodzenia
chrześcijaninem; chrześcijaninem, który stracił wiarę.
Proces odrywania się kultury od tradycji chrześcijańskiej, który rozpoczęli
wpływowi ateistyczni pisarze oświeceniowi – zwłaszcza francuscy i angielscy
– trwa nadal, a nawet narasta w niektórych, dawniej głęboko
chrześcijańskich, społeczeństwach europejskich. Ale mimo to żyją one jeszcze
dziedzictwem chrześcijaństwa. I to nie tylko w sferze zewnętrznego obyczaju
świątecznego. Wszystkie moralne pojęcia współczesnych Europejczyków,
wszystkie uzasadniające je zasady, wszystkie postawy – indywidualne i
społeczne – związane są jeszcze z chrystianizmem; chociaż niekiedy już
zupełnie nieświadomie. Takie wartości, jak: nietykalność ludzkiej osoby,
szacunek dla każdego człowieka, poszanowanie jego praw – do życia i
własności, równość, wolność, braterstwo, szacunek dla słowa, nakaz
wszechstronnego rozwijania zdolności, uczenia się i uczenia innych, nakaz
dzielenia się zdobytą wiedzą z innymi, dochowywanie układów oraz wiele
innych wartości – to skutek wielowiekowego oddziaływania chrześcijaństwa w
Europie, w Ameryce, a także na innych kontynentach. To przecież
chrześcijaństwo zniosło dyskryminację i odrzuciło grecko-rzymski podział
ludzi na barbarzyńców i niebarbarzyńców, na obywateli i nieobywateli, na
wolnych i niewolników. To chrześcijaństwo zjednoczyło wszystkich ludzi w
jedną wspólnotę braci i sióstr będących dziećmi tego samego Ojca – Boga.
Chrześcijaństwo rozwijało też naukę i ratowało przed zagładą skarby
antycznej pogańskiej kultury. Dzięki chrześcijaństwu stworzono już w VI
wieku szkolnictwo powszechne, a potem liczne szkoły wyższe i uniwersytety.
To właśnie chrześcijaństwo, przez swoje otwarcie na wiedzę, dostępną dla
wszystkich, a nie tylko dla wtajemniczonych, już w XIV wieku dało podstawy
nauce nowożytnej, matematycznie wyjaśniającej świat.
Agresywne rydwany
Ten olbrzymi wpływ
chrześcijaństwa na Europę ciągle jeszcze trwa. Lecz związek wielu ludzi z
prawowiernym chrześcijaństwem słabnie. Jak powiedział niedawno prawosławny
arcybiskup Christodoulos, coraz powszechniejsze stają się postawy wielu
Europejczyków sprzeczne z człowieczeństwem, a cynizm i prymitywizm zajmują
miejsce sprawiedliwości. Coraz bardziej wpływowe stają się siły, które chcą
redukować ludzkość do szarej masy, zdolnej tylko do produkowania i
konsumpcji, z krótką przerwą na rozrywkę, po której człowiek jest już tylko
„pustym workiem”. Agresywne rydwany neomarksistowskich, zrodzonych w 60.
latach XX wieku, teorii wychowawczych sieją zniszczenie w edukacji,
pozbawianej jakiegokolwiek ładu etycznego. Równają one ze sobą dobro i zło,
podłość i szlachetność, prawdę i fałsz, zboczenie i cnotę – prowadząc w ten
sposób rzesze młodych ludzi do kompletnego chaosu moralnego i łamiąc
bezwzględnym atakiem politycznym i medialnym tych ludzi, którzy buntują się
jeszcze przeciw totalitaryzmowi ateistycznego libertynizmu, dążącego
konsekwentnie do zastąpienia w życiu i świadomości Europejczyków etosu
judeochrześcijańskiego tzw. poprawnością polityczną, z jej kompletnym
relatywizmem etycznym, egoistycznym hiperindywidualizmem, krańcowym
hedonizmem i ścigającym zawzięcie jakiekolwiek ślady patriotyzmu
kosmopolityzmem. Towarzyszy temu wszechobecna propaganda konsumeryzmu, w
którym sens życia sprowadza się do tego, by jak najciężej pracować i jak
najwięcej wydawać; by myśleć tak, jak podpowiadają postmodernistyczne i
neomarksistowskie media; by bawić się, a nawet głośno śmiać tylko wtedy,
kiedy to przewidział reżyser ubliżających poziomowi ludzkiego rozumu filmów,
kabaretów i programów, w których bożkiem jest seks, a głównym celem – atak
na chrześcijańskie i patriotyczne wartości, wyszydzane i poniżane jako
fundamentalistyczne, całkiem niepasujące do nowej Europy.
Jak napisał niedawno w Izwiestiach jeden z rosyjskich intelektualistów,
społeczność europejska w pośpiechu przygotowuje wspólną konstytucję, w
której nie ma ani jednego zdania, ani jednego słowa o judeochrześcijańskich
korzeniach cywilizacji europejskiej. Mamy w niej tylko opis biurokratycznych
procedur i ogólne sformułowania o wolności, równości, solidarności i prawach
człowieka. Na jakim więc fundamencie – pyta ów dziennikarz – opiera się
europejska filozofia wolności, indywidualizmu, ludzkich praw? W imię czego
Europejczycy gotowi byliby walczyć i narażać swoje życie? Chyba nie w imię
komisji z Brukseli. A jeśli nie ma odpowiedzi, nie ma również siły. Jeśli
wszelkim zagrożeniom, których w świecie przybywa, a nie ubywa, w tym także
strasznemu zagrożeniu islamskim terroryzmem, europejscy biurokraci potrafią
przeciwstawić tylko postchrześcijańską bezsilność ideową, nihilistyczną
anarchię moralną, nazywaną eufemistycznie wolnością, oraz biurokrację i
prastary, niedający się nigdy zrealizować mit o czekającym nas kiedyś raju
na ziemi – to losy Europy, także tej zjednoczonej, sterowanej przez takich
ludzi, będą opłakane.
Powrócić do wartości
Losy
przyszłej Europy będą opłakane, a planowany jej rozwój niemożliwy, jeśli,
jak napisał kilka tygodni temu dyrektor Polskiego Forum Strategii
Lizbońskiej, Europa nie zmieni się w swoich fundamentach – w sferze wartości
i mentalności. Tu tkwi punkt ciężkości całej transformacji europejskiej. Nie
wystarczy powoływanie coraz to nowych komisji do rozwiązywania rodzących się
trudności. Trzeba zmienić cały system prawa i oprzeć go na niezmiennych,
niezależnych od takiej czy innej grupy wyborców lub parlamentarzystów,
wartościach. Trzeba je oprzeć nie na konformizmie polityków, nie na
widzimisię administracji czy egoizmie grup nacisku, lecz na fundamentalnych,
sprawdzonych od tysiącleci wartościach. Naprawę gospodarki europejskiej –
pisze cytowany autor – trzeba zacząć od refleksji nad stanem ducha i
moralnością jednostek i grup społecznych. W zachodnich społeczeństwach
europejskich przez ostatnie 50 lat systematycznie i planowo wypierano z
życia publicznego wyższe wartości i rozpowszechniano wszelkimi sposobami
egoistyczny, nieliczący się z innymi ludźmi hedonizm. Forsowano laicyzację i
„poprawność polityczną”. Teraz przyszedł czas na zbieranie owoców tych
działań, a są nimi: upadek wszelkich autorytetów, nihilizm, utrata sensu
życia, skrajny egoizm oraz zanik działalności i odpowiedzialności
obywatelskiej olbrzymiej większości uczestników życia społecznego i
politycznego. Realizowana w szkołach i na uczelniach wyższych Europy i
Ameryki stopniowa eliminacja etyki i religii doprowadziła do pojawienia się
niezwykle poważnych zagrożeń o charakterze globalnym, takich jak: dewastacja
środowiska naturalnego, eksplozja przestępczości, aborcja, eutanazja,
zbrodnicze doświadczenia na ludzkich embrionach, korupcja nawet w naukowych
środowiskach, głód, zagrożenie wojną i różnego rodzaju bronią, pazerny
konsumeryzm, a przy tym urzeczowienie i ubóstwienie człowieka.
Uratować młodzież
W edukacji młodzieży z
ulegających ateistycznej laicyzacji społeczeństw, realizowanej w wielu
szkołach, a przede wszystkim w rozlicznych libertyńskich mediach, głównym
nakazem jest konsumpcja zaspokajająca nienasycony, rozdymany przez
wszechobecną reklamę głód rzeczy; istnieje przymus przyjemności, zabawy i
tzw. szczęścia za wszelką cenę – przymus robienia tego, co daje maksimum
przeżyć. Młodzieży proponuje się tzw. kulturę instant, wychodząc z
założenia, że młodzi nie chcą i nie potrafią czekać. Zgodnie z hasłem: Nasze
jest tylko dziś – namawia się ich do seksu, ostrych przeżyć i zakupów.
Wszystkich ogarnia cywilizacja supermarketu, przejawiająca się w traktowaniu
rzeczywistości jako jednego wielkiego domu towarowego. Etyczne i
intelektualne autorytety budzą politowanie. Autorytetem młodzieży cieszą się
ci, którzy odnieśli sukces w telewizji, w sporcie, na estradzie albo są
przywódcami grup rówieśniczych. To oni zastępują wartości i ideały.
Programowo szerzona jest tzw. kultura skoku adrenaliny i ryzyka, kult ciała
i przemocy. Ideałem tych współczesnych medialnych edukatorów jest tzw. the
global teenager – globalny nastolatek: bez wartości religijnych, narodowych,
obywatelskich, kulturowych, tradycyjnych. Do minującą pozycję we
współczesnej cywilizacji mają osiągać ludzie wykształceni, dobrze
zarabiający, ale pozbawieni jakichkolwiek zasad moralnych.
Taki model edukacji młodych pokoleń realizują od lat różne czasopisma,
określone programy telewizyjne i radiowe, internet oraz kabarety,
wyszydzające chrześcijańskie wartości. Dzieje się to także i u nas.
Wystarczy przywołać miesiącami emitowany program Bar, pewien pojawiający się
co kilka tygodni w I Programie TVP kabaret i wiele innych. Wszystkie one
realizują w mniej lub bardziej otwarty sposób postmodernistyczną edukację
globalnego nastolatka, który przecież wkrótce będzie kształtował życie
rodzinne, społeczne, polityczne i naukowe społeczeństw zjednoczonej Europy.
„Kamienie wołać będą”
Z tymi wszystkimi zagrożeniami
musi się zmierzyć każdy z nas, każdy chrześcijanin. Na miarę naszych
możliwości, zwłaszcza przez świadectwo własnego chrześcijańskiego życia,
indywidualnego i rodzinnego, zobowiązani jesteśmy do przeciwstawienia się
wielorakiemu złu.
W naszej Ojczyźnie jest jeszcze wiele dobra – na pewno więcej niż zła, które
jest tak uparcie promowane, rozpowszechniane i banalizowane przez
zwolenników „poprawności politycznej”. W Europie Zachodniej także jest wielu
wspaniałych chrześcijan żyjących według Ewangelii. Oni czekają na naszą
religijną i moralną pomoc. Czekają także na to, że w zbliżających się
wyborach do Parlamentu Europejskiego weźmiemy gremialnie udział i
zagłosujemy na ludzi, którzy pragną budować życie przyszłych pokoleń na
fundamencie wartości chrześcijańskich. Czekają na nasze świadectwo o Bogu. W
Ewangelii według św. Łukasza czytamy wstrząsające słowa Chrystusa: „Powiadam
wam: Jeśli Moi uczniowie zamilkną, kamienie wołać będą” (por. Łk 19, 40).
Niestety, w wielu zachodnich ludzkich skupiskach o Bogu wołają tylko
istniejące jeszcze kamienie zabytkowych kościołów i katedr. Ludzie już nie
wołają.
Nie dopuśćmy do tego, by gdziekolwiek w Polsce, za nawrócenie której
umierali męczennicy, mogło dojść do podobnej sytuacji. Pielęgnujmy wiarę
Chrystusową w naszych sercach i w sercach bliźnich, z którymi nas złączył
Bóg: w naszych małżeństwach, rodzinach, szkołach, zakładach pracy oraz
innych niezliczonych sytuacjach życiowych. Wszędzie tam z mocą i męstwem
wyznawajmy naszą wiarę, za którą złożył swoje życie św. Wojciech.
Niedawno prefekt Kongregacji Nauki Wiary – kard. Ratzinger napisał w jednym
ze swoich wywiadów, że we współczesnym, ulegającym ateistycznej laicyzacji
świecie każdy biskup, każdy kapłan i każdy chrześcijanin powinien znaleźć w
sobie siłę i odwagę do przeciwstawiania się rozpowszechnianej dziś przez
potężne siły i ich media, a niszczącej wiarę, moralność i kulturę
chrześcijańską – „poprawności politycznej”.
Chrześcijaństwo atakowały w nieodległej przeszłości dwa złowrogie
totalitaryzmy: hitlerowski i komunistyczny. Obecnie podobne cele realizuje
postmodernistyczny totalitaryzm bezideowości, przejawiający się w postaci
owej „poprawności politycznej”.
Nam, dzieciom tej Ojczyzny, której los od tysiąca lat nierozerwalnie
związany jest z rzymskokatolickim chrześcijaństwem, nie wolno poddać się
temu totalitaryzmowi. Miejmy siłę i odwagę postępować według wskazań
Ewangelii, wbrew ideologii konsumeryzmu, laicyzacji, relatywizmu i zdrady
Boga.
Przykładem niech będzie dla nas św. Wojciech. Żył w czasach, kiedy wielu
biskupów było dostojnikami posiadającymi ogromne majątki i wielką władzę
świecką. On, syn książęcy, biskup Pragi, mógł żyć tak jak oni. Jednak
przyjmując dosłownie wezwanie Chrystusa do radykalizmu ewangelicznego, do
pokory, ubóstwa i ofiary w służbie bliźnim, przeciwstawił się ówczesnemu
duchowi czasu. Boso, w skromnych szatach, rozdawszy uprzednio wszystko, co
miał, ubogim, odbywa ingres do swojej biskupiej katedry. Po kilku latach
wytężonej pracy pasterskiej, zmęczony zmaganiami z pełnymi pychy i chciwości
możnowładcami czeskimi, prosi papieża o pozwolenie wstąpienia do klasztoru,
a potem jako mnich udaje się na misje do pogańskich, agresywnych Prusaków.
Rezygnuje z wojskowej straży, którą dał mu dla osobistej ochrony król
Bolesław Chrobry. Zbrojny tylko w Słowo Boże i w miłość dla potrzebującego
pomocy bliźniego, w którym widział zawsze samego Chrystusa – idzie wraz z
kilkoma współtowarzyszami na spotkanie z pogańskimi Prusakami. Ginie wkrótce
z ich ręki, ponosząc męczeńską śmierć za wiarę.
„Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół
swoich” – mówi w Ewangelii Chrystus (J 15, 13). Cóż bowiem posiadamy
cenniejszego z doczesnych dóbr nad życie, dane nam tylko raz – jedyne i
niepowtarzalne.
Św. Wojciech złożył tę właśnie ofiarę z życia za tych, których chciał
doprowadzić do światła wiary. Do końca poszedł w ślady Chrystusa. Dlatego
jego misja, pozornie nieudana, przyniosła wielkie owoce dla całego Kościoła,
a zwłaszcza dla Kościoła polskiego, którego jest wielkim patronem.
Ratować Europę przed nią samą
W obecnych zmaganiach Europy z
dechrystianizacją i ateistyczną laicyzacją, które osłabiają fundamenty jej
tożsamości i wiodą ją na manowce, z których nie ma powrotu – konieczny jest
Wojciechowy radykalizm ewangeliczny chrześcijan, także nas, Polaków, w
przyznawaniu się do wiary i kierowaniu się jej zasadami w życiu prywatnym,
rodzinnym, społecznym, politycznym, szkolnym i wszelkim innym.
W rękach Bożych pozostaje los Polski, Europy i całego świata. Ale Pan Bóg
potrzebuje właśnie naszych umysłów, naszych serc i rąk, naszej gorącej
wiary, aby ten świat i tę ulegającą pogaństwu Europę ratować przed nią samą.
Bądźmy tego świadomi. I głośmy Ewangelię wszędzie tam, gdzie postawiła nas
Opatrzność. Bądźmy dynamicznymi znakami Bożej transcendencji, żywymi
argumentami na istnienie Boga, który jest odwieczną Miłością i Mądrością.
Amen.
(Śródtytuły pochodzą od Redakcji).
|